Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Żeby tylko nic nie wyszło na jaw

Treść

Platforma wycofuje rekomendacje dla stworzenia dokumentu, w randze ustawy, określającego procedury bezpieczeństwa lotów VIP-ów

Miała być ustawa regulująca procedury bezpieczeństwa lotów VIP-ów, będzie jedynie dokument o charakterze studium naukowo-badawczego przygotowany pod egidą BBN. Dlaczego? Opracowanie aktu normatywnego obnażyłoby w sposób bezdyskusyjny skalę zaniedbań, które doprowadziły do katastrofy prezydenckiego tupolewa pod Katyniem.

W polskim ustawodawstwie nie ma żadnych uregulowań prawnych określających szczegółowo procedury bezpieczeństwa lotów członków najwyższych władz państwowych. Wprawdzie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego opracowuje stosowny dokument, który ma te mechanizmy precyzować, ale już wiadomo, że nie nabędzie on charakteru normatywnego. Ma to być jedynie analiza zbliżona bardziej do opracowania naukowo-badawczego niż do dokumentu prawnego. - Polecenie Bronisława Komorowskiego było takie, by w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego został powołany specjalny zespół, który będzie pracował nad tym dokumentem - powiedział w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Jarosław Rybak, dyrektor Departamentu Komunikacji Społecznej. Rzecznik Biura nie chciał jednak zdradzić, kto personalnie zasiada w tym zespole. Pracami zespołu kieruje gen. Stanisław Koziej - od tragicznej śmierci Aleksandra Szczygły szef BBN. Jak zapewniał "Nasz Dziennik" gen. Koziej, prace nad raportem wchodzą już w fazę końcową. Dokument w pierwszej kolejności ma trafić do rąk prezydenta elekta, a następnie do Rady Bezpieczeństwa Narodowego.
- Gdyby dokument nabył rangę ustawową, byłby znany opinii publicznej. Powinien to być akt normatywny, powinna istnieć delegacja ustawowa do wydania rozporządzenia w tym zakresie. Jeżeli tak nie jest, to istnieje pewna obawa, czy nieujawnianie treści tego dokumentu - do czego państwo byłoby zmuszone, gdyby był to akt powszechnie obowiązujący - nie ma na celu ukrycia braków, jakie miały miejsce w przypadku tragedii smoleńskiej - tłumaczy Karol Karski, poseł PiS, prawnik.
BBN nie było w stanie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego raport nie będzie miał charakteru normatywnego. - Nie wiem, kto wpadł na taki pomysł, że ma to być analiza, a nie ustawa - to pytanie do pomysłodawcy, czyli do obecnego prezydenta - zaznacza Rybak. Na to pytanie nie był niestety w stanie odpowiedzieć Krzysztof Luft, dyrektor Biura Prasowego Kancelarii Sejmu.
W komunikacie BBN z 28 maja br. czytamy, że w pierwszym spotkaniu zespołu, które odbyło się 30 kwietnia br., uczestniczyli przedstawiciele Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, Urzędu Lotnictwa Cywilnego, Komisji Badania Wypadków Lotniczych, Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej oraz Pogotowia Ratunkowego. Na kolejnym, zorganizowanym 11 maja br., zebrali się przedstawiciele Kancelarii Prezydenta RP, Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Sejmu i Senatu, Ministerstwa Obrony Narodowej, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Biura Ochrony Rządu oraz Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Trzecia narada - roboczo nazwana "okrągłym stołem ekspertów ds. lotnictwa" - odbyła się 17 maja. Wtedy do dyskusji zaproszono wojskowych i cywilnych ekspertów lotniczych. - Wszystkie instytucje, które mogą mieć cokolwiek wspólnego zarówno z bezpieczeństwem lotniczym, jak i z szeroko rozumianym bezpieczeństwem systemu kierowania państwem - zapewnia szef BBN. Do tej pory odbyło się kilkanaście takich narad. Omawiano m.in. sprawę czarterowania i przelotów cywilnymi statkami powietrznymi oraz zapewnienia standardów bezpieczeństwa na pokładzie, a także sposobów finansowania takich zadań.
- Nasze prace dotyczą rozwiązań, które będą obowiązywały w przyszłości. Analizujemy różne możliwości lotów VIP-ów, którzy będą korzystali z lotnictwa wojskowego, lotnictwa będącego w dyspozycji Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz lotnictwa cywilnego. W tym ostatnim przypadku idzie o statki powietrzne wyczarterowane długotrwale lub jednorazowo, a także o loty rejsowe. Rozważamy wszelkie możliwe warianty - zapewnia minister Koziej. - Nasze zadanie ma wymiar ponadwojskowy. W dokumencie analizujemy problem transportu powietrznego tzw. VIP-ów, szczególnie czterech najważniejszych, tj. prezydenta, premiera, marszałków Sejmu i Senatu - tłumaczy szef BBN. - Biuro zajęło się tym tematem po raz pierwszy, ponieważ po katastrofie smoleńskiej okazało się, że obecne procedury nie są optymalne.
Wykonujący obowiązki prezydenta Bronisław Komorowski powierzył to zadanie Biuru Bezpieczeństwa Narodowego. Myślę, że było to polecenie jak najbardziej zasadne i zgodne z przeznaczeniem BBN. Problem jest wybitnie ponadresortowy, dlatego Biuro jest najlepszym instrumentem do realizacji takiego zadania. Chodzi bowiem o bezpieczeństwo najważniejszych osób w państwie - przekonuje prof. Koziej. Zapewnia, że raport zostanie ukończony przed zaprzysiężeniem nowego prezydenta. BBN nie chce zdradzić szczegółów opracowywanego dokumentu. - Na pewno chodzi o to, kto z kim może latać w jednym samolocie. Jeżeli minister, to już nie wiceministrowie - zapewnia Rybak. Tłumaczy też, że operacyjne procedury bezpieczeństwa lotów nie były wcześniej spisywane - listę ustalano zwyczajowo, "kierując się zdrowym rozsądkiem".

Rozkaz Sztabu był wiążący
Czy w kwestii przewozu VIP-ów obowiązywały dotąd jasno określone spisane procedury związane z zapewnieniem im bezpieczeństwa? Wczoraj "Naszemu Dziennikowi" nie udało się uzyskać informacji na ten temat w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Warto jednak przypomnieć, że na jednym z posiedzeń połączonych sejmowych Komisji Spraw Zagranicznych oraz Administracji i Spraw Wewnętrznych przedstawiciele strony rządowej zapewniali posłów, iż takie procedury istnieją i że przygotowania oraz zabezpieczenie wizyty czyniono zgodnie z instrukcją z 2009 roku. Mimo aluzji posłów PiS, że rząd zasłania się tu tajemnicą państwową, żadne konkrety ze strony rządu nie padły. Istnieją natomiast procedury operacyjne dotyczące przewozu osobistości państwowych, ale dotyczą one tylko lotów wojskowych. Regulacje te zostały spisane przed 2 laty w formie rozkazu szefa Sztabu Generalnego. Rozkaz ten wydano tuż po katastrofie CASY. Zgodnie z nim dowódcy nie mogą latać ze swoimi zastępcami. Jeżeli na pokładzie samolotu miałoby się znaleźć więcej niż dziesięć osób z kierownictwa armii lub kadry dowództw z co najmniej dwóch rodzajów Sił Zbrojnych, to zgodę na taki lot musi wydać szef Sztabu Generalnego. - Rozkaz ten dotyczy tylko działań Ministerstwa Obrony Narodowej - tłumaczy Janusz Sejmej, rzecznik resortu. Potwierdza to gen. Koziej oraz Sztab Generalny Wojska Polskiego. - Rozkaz wydany przed 2 laty dotyczy wyłącznie podróży wojskowych. Samolot udający się do Smoleńska był natomiast samolotem rządowym - mówi rzecznik sztabu płk Sylwester Michalski. Na pokładzie Tu-154, który rozbił się pod Smoleńskiem, znajdowało się wprawdzie mniej niż 10 generałów, ale wszyscy oni byli dowódcami różnych wojsk: lądowych, powietrznych, specjalnych i morskich. Czy więc rozkaz, o którym mowa, mógł dotyczyć prezydenckiego tupolewa? Romuald Szeremietiew, były wiceminister obrony narodowej, twierdzi, że tak, a to dlatego, że statek powietrzny był w dyspozycji śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, zwierzchnika sił zbrojnych. Pułkownik Ryszard Raczyński, dowódca 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, zauważa z kolei, że wszystkie loty, jakie pułk wykonuje, mają charakter wojskowy. Ale - zaznacza dowódca specpułku - rozkaz szefa Sztabu nie obowiązuje nikogo powyżej, tj. prezydenta (który jest jego szefem), premiera czy obu marszałków. - Ale z naszej strony był to lot wojskowy - podkreśla Raczyński. Jak zaznacza Koziej, nie ma norm prawnych jednoznacznie zakazujących wspólnego podróżowania najważniejszych osób w państwie i dowódców wojskowych. - Trudno sobie wyobrazić, by można było ustawowo takie jasne rygory wprowadzić w pełnym wymiarze. Nigdzie na świecie takie szczegółowe zasady nie obowiązują - zapewnia. Deklaruje przy tym, że "być może" można byłoby wpisać je w jakiejś ustawie o bezpieczeństwie. Przyznał też, że jego zamiarem jest przygotowanie ustawy o zintegrowanym systemie kierowania bezpieczeństwem narodowym - i być może zapis ten będzie można w niej umieścić. Ale - podkreśla Koziej - ustawa jest regulacją uniwersalną, a nie dotyczącą konkretnego przypadku. Natomiast kwestia, kto z kim ma podróżować, to przypadki szczególne, które nie są materią do regulacji ustawowej. Koziej wykluczył, by raport mógł zyskać rangę ustawy. - Raport będzie efektem pewnej pracy analitycznej, z konkretnymi załącznikami i aneksem. Będzie to rzetelna analiza, bardziej zbliżona do opracowania naukowo-badawczego niż do dokumentu prawnego - zapewnia, dodając, że we wnioskach dokumentu znajdą się wskazania co do tego, co konkretna instytucja państwowa powinna zrobić, by te procedury zrealizować. Jak zauważa dr Ireneusz Kamiński z Polskiej Akademii Nauk, nie można w sposób prosty zmienić tego typu dokumentu na ustawę. Pozostanie on zawsze dokumentem niskiej rangi. Koziej ma nadzieję, że raport zostanie przyjęty przez Radę Bezpieczeństwa Narodowego i zatwierdzony przez prezydenta Komorowskiego. BBN będzie wówczas odpowiedzialne za monitorowanie realizacji tych procedur. Informacje o tym Biuro będzie co pewien czas przedkładało prezydentowi i RBN. Czy taki raport nie powinien powstać wcześniej? - Jeśli mówimy o jakichś wcześniejszych działaniach, to nie chodzi tu tyle o raport, ile być może o prace analityczne związane z funkcjonowaniem systemu kierowania państwem, które poprzednio w BBN powinny być podejmowane - mówi Koziej. - O ile mi wiadomo, takie prace trwały, ale nie zostały sfinalizowane - mówi szef Biura.
Anna Ambroziak

Nasz Dziennik
10-11 lipca 2010, Nr 159 (3785)

Autor: bj